Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To była szalona runda dla laskarzy Pomorzanina [ZDJĘCIA]

Informacja prasowa
To była szalona runda dla laskarzy Pomorzanina [ZDJĘCIA]
To była szalona runda dla laskarzy Pomorzanina [ZDJĘCIA] fot. Patryk Młynek
To była szalona runda dla laskarzy Pomorzanina [ZDJĘCIA]. To była szalona runda dla laskarzy Pomorzanina. Mistrzowie Polski tylko w jednym z dziewięciu meczów mogli zagrać w optymalnym składzie. W efekcie przydarzyło się im kilka wpadek, ale ogólnie końcowy rezultat nie jest zły - drugie miejsce w tabeli i pięciopunktowa przewaga nad piątą pozycją, która nie daje awansu do play-off.

To była szalona runda dla laskarzy Pomorzanina [ZDJĘCIA]

W klubie nikt nie ukrywa, że koniec rundy przyjęto z wielką ulgą. Wszystko przez plagę kontuzji, która nawiedziła torunian w tym sezonie. Gdyby musieli rozegrać jeszcze jeden czy dwa mecze, to mogliby mieć problemy ze zmontowaniem składu.

- Wielokrotnie narzekałem na pecha jaki nam towarzyszył w tej rundzie, ale było to uzasadnione – opowiada trener Andrzej Makowski. Nie wiem czy jakikolwiek inny klub wytrzymałby taką masę nieszczęść. Zresztą ja sam nie pamiętam abym w trakcie mojej trenerskiej kariery miał w drużynie takie problemy z kontuzjami.

Jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek wiadomo było, że mistrzowskiego składu nie uda się utrzymać. Z zagranicznych ofert skorzystali bowiem Bartosz Żywiczka, Maciej Janiszewski i Tomasz Nowicki, a do AZS AWF wypożyczony został Michał Dawid. Brak dwóch pierwszych mocno ograniczył trenerowi pole manewru w środku pola, ale i bez nich toruńska pomoc prezentowała się solidnie. Problemy zaczęły się wraz z pierwszymi kontuzjami. A już prawdziwy dramat był w ostatnim jesiennym meczu przeciwko Startowi Gniezno. W spotkaniu tym trener Makowski miał do swej dyspozycji tylko trzech nominalnych pomocników, a na domiar złego pod koniec pierwszej połowy stracił jednego z nich. Z powodu urazu pleców boisko musiał opuścić Michał Raciniewski. Dołączył on do kontuzjowanych wcześniej Karola Szyplika, Arkadiusza Rutkowskiego, Rafała Szrejtera, Filipa Sobczaka i Marcina Makowskiego. A trzeba też dodać, że w trakcie rundy z problemami zdrowotnymi borykali się też Michał Makowski, Artur Girtler, Mariusz Kowalski, Rafał Kamiński, Marek Dąbrowski, Wojciech Zadka i Szymon Bożyk. Dodatkowo pracę sztabowi szkoleniowemu komplikował fakt wystawienia do gry w tym sezonie drużyn w pierwszej i drugiej lidze.

- Gdy latem zobaczyliśmy ilu mamy zawodników w szerokiej kadrze, postanowiliśmy zgłosić zespoły na obu frontach – tłumaczy trener Makowski. Pierwszoligowy był oczywiście priorytetem, a w drugim mieli grać młodzi zawodnicy, którzy skończyli wiek juniora młodszego i dołączyli do nas z Łubianki oraz ci, którzy nie załapali się do pierwszego składu. Niestety przez tego ogromnego pecha, którego przecież nikt nie mógł zakładać, okazało się, że były kłopoty z wystawieniem dwóch drużyn, szczególnie gdy mecze odbywały się w tym samym dniu.

Niejednokrotnie zdarzyło się więc, że drugi zespół musiał radzić sobie w drugoligowych meczach grając w niepełnym składzie – bez zmienników lub nawet w dziesiątkę. Wynik więc nie był tu sprawą najistotniejszą, a ogrywanie się młodzieży i nabieranie przez nią boiskowego doświadczenia. I dzięki temu Bartosz Grabarek, Bartosz Drążkowski i Łukasz Jabłoński nie mieli tremy debiutując w pierwszej drużynie.

Pomorzanin zakończył rundę na drugim miejscu w tabeli. Do prowadzącego Grunwaldu ma pięć punktów straty, ale jeden mecz rozegrany mniej. Taki sam dorobek, lecz gorszy bilans bramkowy, ma trzeci AZS Politechnika Poznańska. Właśnie oba poznańskie zespoły, jako jedyne w tym sezonie, znalazły sposób na pokonanie mistrza Polski i to na jego boisku. Dla wojskowych torunianie byli tylko tłem, z dawnym Pocztowcem walczyli do samego końca i w ostatniej akcji zdołali doprowadzić do wyrównania. W karnych zagrywkach lepsi byli jednak goście. Podobną dramaturgię miało spotkanie w Gąsawie. Z tą jednak różnicą, że to LKS wyrównał tuż przed końcem, a w karnych zagrywkach skuteczniejszy był Pomorzanin. W pozostałych spotkaniach obrońcy tytułu zgarnęli komplet punktów.

- Mogę tylko odetchnąć, że ta runda już za nami – podsumował trener Andrzej Makowski. Dotrwaliśmy do końca i to nawet z zadowalającym wynikiem, niemniej jednak zmartwień i kłopotów mieliśmy co nie miara. Teraz będzie trochę czasu na wylizanie się z ran. Mecz ze Startem zakończył się naszą najefektowniejszą wygraną w tym sezonie i oby to był dobry prognostyk przed wiosną i rozgrywkami halowymi.

Pomorzanin uniknął sytuacji z poprzedniego sezonu, w którym rundę jesienną miał katastrofalną. W związku z tym margines błędu na wiosnę był ograniczony do minimum. Teraz sytuacja jest zdecydowanie lepsza. Tym bardziej, że nad piątym w tabeli Startem Gniezno torunianie mają pięć punktów przewagi. A do play-off kwalifikuje się tylko czołowa czwórka. Walka o obronę tytułu na razie nie zaprząta jednak głów sztabu szkoleniowego i zawodników. Przed nimi bowiem rozgrywki halowe oraz przygotowania do Ligi Mistrzów, w której zagrają na Wielkanoc przyszłego roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto