Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karetki w Kujawsko-Pomorskiem są wyłączone z obiegu nawet przez kilka godzin. To wydłuża czas oczekiwania. Dlaczego tak się dzieje?

Joanna Maciejewska
Joanna Maciejewska
W województwie kujawsko-pomorskim łącznie są 93 ambulanse ratunkowe
W województwie kujawsko-pomorskim łącznie są 93 ambulanse ratunkowe Grzegorz Olkowski
W dobie koronawirusa zdarza się, że oczekiwanie na przyjazd karetki jest znacznie dłuższe, niż przed epidemią. W skrajnych przypadkach ambulans ratunkowy może być wyłączony z systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego nawet na kilka godzin! O to, jakie są przyczyny tego problemu, zapytaliśmy kierownika działu usług medycznych i szkoleń WSPR w Bydgoszczy.

Zobacz wideo: Nowe objawy koronawirusa. To musisz wiedzieć!

W województwie kujawsko-pomorskim łącznie są 93 ambulanse ratunkowe. - Patrząc na liczbę ludności w naszym województwie (2 074 517 osób) jeden ambulans przypada na 21 000 osób. Dla porównania średnio w Polsce jeden ambulans przypada na 25 000 osób. Więc współczynnik w naszym województwie jest bardzo dobry. Jeden z najlepszych w kraju – podkreśla Krzysztof Wiśniewski, ratownik medyczny-specjalista pielęgniarstwa ratunkowego oraz kierownik działu usług medycznych i szkoleń Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy.

Karetka do Włocławka jechała z powiatu aleksandrowskiego

Mimo, że w naszym województwie współczynnik liczby ambulansów przypadających na jednego mieszkańca jest jednym z najlepszych w kraju, zdarzają się sytuacje, że w danym mieście czy powiecie przez jakiś czas brakuje wolnej karetki. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, np. w środę 24 marca przed godz. 13 we Włocławku i powiecie włocławskim nie było żadnej wolnej karetki. Przypomnijmy, że 18 marca przy jednym ze sklepów we Włocławku zasłabł klient. Wezwano karetkę, najbliższa wolna była w powiecie aleksandrowskim. Na miejsce dotarła po ok. 40 minutach. Niestety, mężczyzna zmarł. Sprawa trafiła do prokuratury.

Wyjazd karetki do pacjenta z koronawirusem wydłuża się

W dobie epidemii, każdy wyjazd do pacjenta z podejrzeniem lub rozpoznanym już koronawirusem, jest wydłużony w czasie. Zespoły ratownictwa medycznego muszą ubrać się w indywidualne zestawy ochrony biologicznej. Zdarza się, że są kierowane z pacjentem do odległych podmiotów leczniczych np. szpitali jednoimiennych (również w innych miastach), a po zakończeniu akcji niezbędna jest dekontaminacja/dezynfekcja ambulansu i sprzętu (dezynfekcja zajmuje minimum dwie godziny)

- To wszystko powoduje, że w skrajnych przypadkach ambulans ratunkowy może być wyłączony z systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego na kilka godzin. Zdarza się, że wyłączonych ambulansów z tego powodu może być jednocześnie kilka – wyjaśnia Krzysztof Wiśniewski.

Dlaczego „brakuje” wolnych ambulansów?

Ze względu na pandemię koronowirusa czas realizacji wizyt (od zadysponowania do zdarzenia do jego zakończenia i gotowości do przyjęcia nowego zlecenia) przez zespoły ratownictwa medycznego w całej Polsce znacznie się wydłuża. Powody tej sytuacji są różne, m. in.: brak dostępu do lekarzy POZ; przekształcenie wielu oddziałów i szpitali w jednoimienne, wydłużony czas przekazywania zakażonego pacjenta, czy konieczność dezynfekcji ambulansu.

Krzysztof Wiśniewski zaznacza, że z powodu braku dostępu do lekarza POZ, którzy udzielają głównie teleporad, pacjenci często wzywają ambulans ratunkowy do stanów, które tego nie wymagają.

- Wymuszają, żądają, znieważając przy tym dyspozytorów medycznych. Wykorzystują system ratownictwa medycznego do stanów błahych i przewlekłych, nie wymagających pilnych interwencji. Jak sama nazwa wskazuje pogotowie ratunkowe ratuje! To nie „przychodnia na kółkach”! Mój osobisty apel: Wzywajmy ambulans ratunkowy „z głową” – dajmy innym szanse na przeżycie! W czasie, kiedy zespół jest dysponowany do stanu niebędącego zagrożeniem zdrowia i życia, w tym samym czasie może zdarzyć się wypadek lub nagłe zatrzymanie krążenia. Wysyłany jest wtedy najbliższy zespół gotowy do wyjazdu, ale który ma dłuższą trasę dotarcia do pacjenta. Pragnę tu zaznaczyć, że są przychodnie, które w tym trudnym czasie działają wzorowo i nieprzerwanie przyjmują pacjentów w reżimie sanitarnym

– podkreśla Krzysztof Wiśniewski.

Karetki pokonują kilkadziesiąt kilometrów do szpitali covidowych

Kolejny powód, to przekształcenie części oddziałów i szpitali w jednoimienne, które opiekują się tylko pacjentami chorymi na Covid-19. Powoduje to, że pacjenci „ujemni” muszą być przewożeni do szpitali niecovidowych, które często oddalone są nawet o kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zdarzenia. Problemem, na który wskazuje Krzysztof Wiśniewski jest też nagminny brak wolnych miejsc w szpitalach jednoimiennych, a co za tym idzie odmowy przyjęć pacjentów.

- Ambulanse z pacjentem na pokładzie jeżdżą od szpitala do szpitala, co powoduje, że dany ambulans jest długi czas zajęty i nie może wrócić do realizacji kolejnych zleceń. Często ambulans z pacjentem z rozpoznaną chorobą COVID 19 jedzie do szpitala oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów, a nawet szpital znajdującego się poza rejonem operacyjnym, poza województwem

– podkreśla Krzysztof Wiśniewski.

W przypadku pacjentów zakażonych koronawirusem, wydłużony jest także czas przekazywania pacjenta dedykowanej jednostce z uwagi na duży napływ chorych. Powoduje to opóźnienie powrotu karetki do gotowości, za czym idzie brak możliwości zadysponowania przez dyspozytora medycznego najbliższego pod względem czasu dotarcia zespołu ratownictwa medycznego.

- Są miejsca w Polsce, gdzie czas przekazywania pacjenta sięga kilku godzin! Na szczęście w naszym województwie nie ma takiego problemu. Zaznaczam tu wyraźnie, że nie jest to wina szpitali i personelu tam pracującego. Po prostu cały system ochrony zdrowia nie był, nie jest przygotowany na przyjęcie tak dużej liczby zakażonych pacjentów. To nie na pewno nie wina personelu medycznego!

- zaznacza Krzysztof Wiśniewski.

Ile trwa dezynfekcja ambulansu?

Na opóźnienie powrotu zespołu ratownictwa medycznego do gotowości wpływa także konieczność przeprowadzenia dezynfekcji ambulansu po kontakcie z pacjentem zarażonym koronawirusem. Trwa ona około dwóch godzin. - Na tyle czasu dodatkowo po zakończeniu wizyty wyłączony jest zespół ratownictwa medycznego. Sumując czas realizacji wizyty i dezynfekcji daje nam to kilka godzin absencji zespołu. Wysyłany jest wtedy najbliższy zespół gotowy do wyjazdu, ale który ma dłuższą trasę dotarcia do pacjenta – wyjaśnia Krzysztof Wiśniewski.

Medycy pracują w kombinezonach i maskach przez kilkanaście godzin na dobę

Krzysztof Wiśniewski podkreśla też, że pogotowie ratunkowe – jak sama nazwa wskazuje – służy do ratowania ludzi. Apeluje więc, by nie traktować ambulansów jak „taksówek”. - Jeśli będziemy szanować i „z głową” wzywać Zespoły Ratownictwa Medycznego nie będzie sytuacji, gdzie zabraknie ambulansu i dyspozytor medyczny będzie zmuszony zadysponować Straż Pożarną – podkreśla Krzysztof Wiśniewski.

Ratownik medyczny apeluje też, by pamiętać, że lekarze, ratownicy medyczni i pielęgniarki pracują na pierwszej linii frontu walcząc z ciągle mało znanym wirusem. Kilkanaście godzin na dobę pracują w ubraniach indywidualnej ochrony biologicznej: maskach, goglach, kombinezonach, w których jest gorąco, duszno, klaustrofobicznie, niewygodnie. Trudno jest w nich także wykonywać medyczne czynności ratunkowe.

- Po takich dyżurach bywa, że są odwodnieni i skrajnie zmęczeni. Ale nie poddają się dla dobra nas wszystkich. Z nadzieją na lepsze jutro, że znów będzie normalnie. Pamiętajmy o tym! Niech każdy z nas żyje dziś tak, aby personel medyczny czuł wsparcie i naszą obecność - że jesteśmy dziś dla nich „ratownikami”. Nasz szacunek możemy okazać medykom stosując się do zaleceń: dystans, dezynfekcja, maseczka, ograniczenie kontaktów międzyludzkich oraz szczepienia. Widząc ambulans pomachajmy do nich ręką, uśmiechnijmy się. To naprawdę nic nas nie kosztuje, a dodaje siły medykom. Wiem, bo sam jestem od ponad 20 lat czynnym ratownikiem medycznym i pielęgniarzem walczącym również w tym czasie z pandemią. Każdy z nas jest na skraju wytrzymałości, ale nie poddamy się. To możemy Państwu obiecać! Bo ratownictwo medyczne to pasja. Szacunek i uznanie za Waszą pracę koledzy i koleżanki!

- podkreśla Krzysztof Wiśniewski, kierownik działu usług medycznych i szkoleń Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Karetki w Kujawsko-Pomorskiem są wyłączone z obiegu nawet przez kilka godzin. To wydłuża czas oczekiwania. Dlaczego tak się dzieje? - Bydgoszcz Nasze Miasto

Wróć na brodnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto