Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Moja cisza w zgiełku - sprawę tragedii w Pszczynie komentuje Adam Willma

Adam Willma
Adam Willma
Moja mama zmarła z tego samego powodu – wstrząs septyczny. Nie była w ciąży – miała 60 lat.
Moja mama zmarła z tego samego powodu – wstrząs septyczny. Nie była w ciąży – miała 60 lat. Przemyslaw Swiderski
Obiecałem sobie, że w tej sprawie będę milczał, bo zabieranie głosu przez osobę emocjonalnie zaangażowaną na ogół nie wnosi nic dobrego. Ale, sorry, nie mogę. Skręca mnie od tej całej hipokryzji w sprawie Izabeli z Pszczyny. Hipokryzji z każdej strony.

Czytam oświadczenie szpitala: „Lekarze i położne zrobili wszystko co było w ich mocy, stoczyli trudną walkę o Pacjentkę i jej Dziecko. Osobną sprawą jest ocena stanu prawnego w zakresie dopuszczalności przerywania ciąży". Czyli w domyśle: winne prawo, nie ludzie.
Nie wierzę wam. W ani jedno słowo nie wierzę. Relacja innej pacjentki nie pozwala mi wierzyć: „Przez całe popołudnie nie było żadnego lekarza. Zaczęła czuć się coraz gorzej. Na szczęście była zaopatrzona we własny termometr i mierzyła sobie co chwilę gorączkę”.

Nie pozwala mi wierzyć również moje własne doświadczenie.

Moja mama zmarła z tego samego powodu – wstrząs septyczny. Nie była w ciąży – miała 60 lat. Lekarka z SOR wiedziała lepiej - że szkoda dla niej miejsca w szpitalu, pomimo znamion sepsy, którymi powinna się zainteresować. Była głucha na prośby mojego taty, który doskonale rozpoznał sytuację. Czekać, obserwować.

Nie czekali długo. Bakteria zaatakowała mózg. I to był koniec, ale rozłożony jeszcze na kilka dni - kiedy stróżowałem przy ciele, które było już martwe, choć biło w nim jeszcze serce. Wówczas – a jakże, zaczęło się ratowanie tyłków. Tysiące złotych wyrzuconych na specjalistyczne diagnozy i uporczywe utrzymywanie przy życiu. Żeby w papierach była podkładka. Na koniec rozmowa z ordynatorem, który połknął całą wiedzę medyczną, ale nie nauczyli go jedynie savoir vivre’u.

Później sprawa w prokuraturze – dwa razy umarzana. Ostatecznie kilka lat procesu karnego, w którym „oskarżona” ciągle była „panią doktor”, a terminy rozpraw dostosowywano elastycznie do jej urlopów i wyjazdów. Procesu, w którym kanalia zwana adwokatem usiłowała zrobić czubka z mojego taty. Dzięki solidnej ekspertyzie z Wrocławia zapadł wyrok pozbawienia wolności. I cisza, bo nas ta sprawa wewnątrz wypaliła. Żadnych świeczek, żadnych płomiennych przemów. Żadnych ustawowych zmian i rezolucji Komisji Europejskiej. Taka sobie zwykła śmierć, z którą nikomu politycznie nie było po drodze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na brodnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto