Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy szef OSP w Kujawsko-Pomorskiem: - W naszych szeregach są urzędnicy, policjanci, strażnicy miejscy, nauczyciele

Grażyna Rakowicz
Musimy przede wszystkim zachować jedność i solidarność. Także mobilizację, bo wyzwań ciągle przybywa. I musimy wspólnie robić wszystko, żeby jednostki OSP przetrwały ten trudny czas. W końcu doczekaliśmy się swojej ustawy o ochotniczych strażach pożarnych, w której zawarto dużo przywilejów dla strażaków-ochotników i dla jednostek - w tym dodatki emerytalne - mówi druh Jarosław Herbowski, prezes Zarządu Oddziału Wojewódzkiego Związku OSP RP Województwa Kujawsko-Pomorskiego.
Musimy przede wszystkim zachować jedność i solidarność. Także mobilizację, bo wyzwań ciągle przybywa. I musimy wspólnie robić wszystko, żeby jednostki OSP przetrwały ten trudny czas. W końcu doczekaliśmy się swojej ustawy o ochotniczych strażach pożarnych, w której zawarto dużo przywilejów dla strażaków-ochotników i dla jednostek - w tym dodatki emerytalne - mówi druh Jarosław Herbowski, prezes Zarządu Oddziału Wojewódzkiego Związku OSP RP Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Piotr Krzyżanowski
Żeby innych zapalić, trzeba samemu płonąć. Mam przekonanie, że w mocny sposób zasilamy siły PSP, dlatego chcemy być po partnersku i podmiotowo traktowani – mówi druh Jarosław Herbowski, prezes Zarządu Oddziału Wojewódzkiego Związku OSP RP Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

CBŚP rozbiła grupę przestępczą w regionie

od 16 lat

Po tym, jak 4 czerwca został pan prezesem, koledzy mówią „odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu”. A pan, jak czuje się w nowej roli?
Podobną rolę już pełniłem, bo do tej pory od 1998 roku jestem nieprzerwanie prezesem Zarządu Oddziału Powiatowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP w Wąbrzeźnie. Ale teraz została ona rozszerzona na całe województwo. To dla mnie wielkie wyzwanie, a i dla wielu zaskoczenie, że tę funkcję objąłem.

Dlaczego zaskoczenie?
Bo wielu liczyło na to, że dotychczasowe władze w wojewódzkim związku pozostaną, a tu niespodzianka. W głosowaniu tajnym uzyskałem większe poparcie niż mój kontrkandydat. Dlaczego tak się stało? Bo wielu, przede wszystkim strażaków OSP w tych oddolnych jednostkach oczekiwało zmian. Nowego powiewu.

To czym pan przekonał do siebie delegatów?
Zaproponowałem m.in. nowe oblicze Wojewódzkiego Związku OSP, bez niepotrzebnych swarów z innymi instytucjami, jak choćby z PSP, z którym to byłe władze nie zawsze się dogadywały. A wiadomo - animozje, szczególnie w takiej formacji, nikomu i niczemu nie służą. Myślę, że przekonałem do siebie także nowym otwarciem organizacyjno-finansowym. Poza tym, jak napisałem w swojej książce - żeby innych zapalić, trzeba samemu płonąć.

Po wyborze powiedział pan, że nie była to łatwa decyzja…
Bo mam świadomość tego, jak jest to duże wyzwanie dla osoby, która przez 20 lat działała w OSP i w powiecie. W tym roku mija 40 lat, jak w ogóle jestem w tej służbie. W tym czasie pracowałem na różnych szczeblach – gminnym, powiatowym, a nawet wojewódzkim. Poza tym przez 26 lat byłem funkcjonariuszem PSP. Tam także nabierałem wiedzy i doświadczenia. Myślę, że teraz - jako emerytowany oficer tej formacji, mam na tyle sił, zdrowia i aprobaty mojej rodziny – a szczególnie mojej szanownej małżonki - że podołam wszystkim tym obowiązkom, jakie niesie za sobą ta prezesura.

Będzie pan wyjeżdżał dalej do akcji? Jak słychać jest pan strażakiem „z krwi i kości”.
Oczywiście, że tak. Pozostaję dalej w wąbrzeskiej OSP, gdzie jestem naczelnikiem i jeśli mi tylko na to czas pozwoli, to zawsze. I jak zdążę na alarm, bo u nas jest taka zasada, że kto pierwszy się po nim pojawi - ten jedzie do akcji. Daleko do jednostki nie mam, ale zdarza się, że moi druhowie są ode mnie szybsi, a jak zbierze się wymagana liczba osób, to ustępuję im miejsca i jadą młodsi. Tak to wygląda. Ale jak tylko zawyje ta przysłowiowa syrena i dostanę alarm na komórkę, a będę na miejscu w Wąbrzeźnie, to zawsze, bezwzględnie się zgłoszę. Bo wiem, co to jest pożar, wypadek. Wiem, co to jest ratowanie ludzkiego życia. Kiedy pełniłem służbę w jednostkach PSP w Toruniu, to uczestniczyłem w wielu trudnych akcjach. Pamiętam, jak przed laty paliły się duże obiekty. W jednym z nich były zgromadzone gazy i środki łatwopalne. Było trudno. Ale najbardziej do głowy wchodzą i na długo w niej pozostają wypadki drogowe, gdzie człowiek spotyka się z bardzo przykrymi sytuacjami. Ze śmiercią, w tym osób młodych czy dzieci. To jest potworne, a potem trzeba w swojej psychice to wszystko jakoś przerobić, jakoś poukładać… Czasem jest ciężko. Z drugiej strony trzeba mieć i tę świadomość, że zagrożenia czyhają i na nas, dlatego zawsze życzy się strażakom tylu powrotów z akcji, co wyjazdów do niej. I zaraz przychodzi mi na myśl ten wypadek samochodowy pod Czernikowem, gdzie zginęli nasi druhowie w tym młoda dziewczyna. To było dla nas ogromne przeżycie.

A jak pandemia wpłynęła na pracę OSP?
Strasznie nam namieszała. Wszystko, co robiliśmy wcześniej zostało nagle wstrzymane, w tym zawody, spotkania, uroczystości. W zasadzie ograniczaliśmy się tylko do działań ratowniczo-gaśniczych, które odbywały się w odpowiednim reżimie sanitarnym. Obawialiśmy się tego koronawirusa, stąd nasze wyjazdy były na początku nerwowe. Nie wiedzieliśmy, jak się kontaktować z ludźmi, jak się zabezpieczać, aby się nim nie zarazić. Z czasem opracowano procedury, wyposażono nas w indywidualny, ochronny sprzęt i zrobiło się łatwiej. W pandemii byliśmy mocno zaangażowani w proces walki z epidemią. Urządzaliśmy szpitale polowe, rozwoziliśmy po wsiach sprzęt i maseczki ochronne. Choć nas ona zdruzgotała to przetrwaliśmy i dzisiaj myślę, że te trudne sytuacje tylko nas wzmocniły. Teraz wszystko odrabiamy. Zaczynają się spotkania, uroczystości. No i do akcji wyjeżdżamy spokojniejsi, bo COVID-19 odpuścił.

Trudno jest połączyć tę służbę z codziennym życiem, z innymi obowiązkami?
Powiem pani, że zaczyna to być trochę problemem. Nie tylko dla naszej wąbrzeskiej straży, ale i dla wielu innych OSP. Takie mam sygnały. Ze względu na inne obowiązki, najczęściej zawodowe, trudniej jest się zebrać szczególnie rano i przed południem, aby jednostka była w stanie wyjechać na alarm. Wystarczy, że na czas nie dotrze do straży kierowca czy dowódca i choć są pozostali strażacy, to i tak nie można wyruszyć, bo musi być cały zastęp. Takie są zasady. A liczy on od trzech do sześciu osób. To zależy od wielkości auta. Chyba że jest duży pożar, to wtedy do akcji jedzie kilka zastępów, a nawet cała jednostka. Poza tym kiedyś w OSP byli głównie rolnicy, którzy pracowali w swojej miejscowości. Teraz młodzi, szukając pracy, wyjechali do miasta czy na Zachód, więc w naszych szeregach są urzędnicy, policjanci, strażnicy miejscy, nauczyciele czy pracownicy fizyczni. Przekrój zawodowy - jak widać - różny.

A panie?
Są u nas także kobiety. Wspólnie z nami wyjeżdżają do akcji. Co prawda nie jest ich zbyt dużo, ale się pojawiają, choć OSP to głównie męskie towarzystwo. To specyficzna grupa. Ale chyba nie jest tak źle, skoro z nami są i awansują. Jedna z druhen jest w powiecie prezesem zarządu gminnego OSP, druga prezesem jednostki OSP. Ostatnio jedna z naszych koleżanek związała się z wojskiem, może do nas jeszcze wróci. Chcę przy tym powiedzieć, że w wąbrzeskim OSP jest jak w dużej rodzinie, bo inaczej być nie może. Często się spotykamy, bo się lubimy, a przy tym robimy pożyteczne rzeczy. Jest u nas też taka rodzinna kontynuacja pokoleń – służył w OSP dziadek, teraz służy jego syn i wnuki. W ogóle w Kujawsko-Pomorskiem mamy 32 tys. strażaków ochotników, to bardzo dużo. A takich, którzy udają się do akcji na co dzień – 10 tys. 500. I to jest siła. Nie wiem, czy jakakolwiek organizacja czy jednostka jest w stanie w ciągu 15 minut wystawić tak dużą ilość osób, które w tym określonym czasie zorganizują się i wyjadą do zdarzenia. Takie są nasze standardy.

Do tej pory od 1998 roku jestem nieprzerwanie prezesem Zarządu Oddziału Powiatowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP w Wąbrzeźnie. Ale teraz
Do tej pory od 1998 roku jestem nieprzerwanie prezesem Zarządu Oddziału Powiatowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP w Wąbrzeźnie. Ale teraz została ona rozszerzona na całe województwo. To dla mnie wielkie wyzwanie, a i dla wielu zaskoczenie, że tę funkcję objąłem - mówi druh Jarosław Herbowski, prezes Zarządu Oddziału Wojewódzkiego Związku OSP RP Województwa Kujawsko-Pomorskiego. nadesłane

Kto może być strażakiem ochotnikiem?
To jest służba. To jest chęć niesienia pomocy drugim, więc, żeby być strażakiem–ratownikiem i wyjeżdżać do akcji, trzeba mieć dobre, nienaganne zdrowie, które okresowo sprawdza lekarz. Trzeba posiadać przeszkolenie pożarnicze i być ubezpieczonym. I odpowiednio wyposażonym w osobiste uzbrojenie strażaka. A muszę podkreślić, że sprzęt mamy coraz lepszy. Źródła jego finansowania są różne – pozyskujemy go w ramach wielu programów. Na przykład na zakup sprzętu i samochodów pożarniczych środki unijne przeznacza Urząd Marszałkowski. Mamy ich już sporo. Oczywiście przy każdym takim zakupie wnosimy środki własne od 20 proc. do 30 proc. Wspiera nas budżet państwa poprzez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, także Krajowy System Ratowniczo–Gaśniczy czy Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska… Źródeł jest wiele. Wiele też krajów zazdrości Polsce, że mamy tak dobrze zorganizowany Krajowy System Ratowniczo–Gaśniczy, zbudowany na bazie PSP. Że taka siła ludzi wyjeżdża do akcji. Kiedyś usłyszałem opinię, że OSP to taki narodowy skarb, o który trzeba dbać…

To powiedzmy teraz, od czego pan zacznie swoją kadencję?
Przede wszystkim muszę się zorientować w sytuacji organizacyjno-finansowej naszego Oddziału Wojewódzkiego Związku OSP RP, który ma siedzibę w Toruniu i dwie filie – w Bydgoszczy i we Włocławku. Wszędzie tam pracują ludzie. Jako prezes muszę mieć pełen obraz i wiedzę o tym, jakie mamy środki finansowe. Na co nas stać i czego potrzebujemy w najbliższym czasie, a oczekiwania są przeogromne. Szczególnie mamy niedofinansowane zarządy powiatowe, które praktycznie zostały z niczym w swojej działalności, bo często nie mają bezpośredniego źródła finansowania. Jako powiatowy prezes OSP także się z tym borykam. Bo to jest tak: jeśli władze powiatu mają właściwe podejście do OSP, widzą naszą rolę, to przeznaczają właściwe środki na naszą działalność. Wtedy w takich OSP i zarządach jest w miarę dobrze. Ale jest i tak, że niektóre z powiatów odcinają się od finansowania naszych struktur i wtedy jest ciężko. Jeżeli chodzi o OSP, to jak zapisano w ustawie o ochotniczych strażach pożarnych naszym podstawowym źródłem finansowania są gminy – niezależnie od tego, czy to jest wieś czy miasto. Z nimi współpracuje się nam bardzo dobrze.

Jakie więc wyzwania przed panem, zarazem przed kujawsko-pomorskim OSP?
Musimy przede wszystkim zachować jedność i solidarność. Także mobilizację, bo wyzwań ciągle przybywa. I musimy wspólnie robić wszystko, żeby jednostki OSP przetrwały ten trudny czas. W końcu doczekaliśmy się swojej ustawy o ochotniczych strażach pożarnych, w której zawarto dużo przywilejów dla strażaków-ochotników i dla jednostek - w tym dodatki emerytalne. Choć trochę szkoda, że ustawa ta była pisana i uchwalona bez większych konsultacji z nami. Można śmiało powiedzieć, że tak naprawdę napisało ją PSP. Choć generalnie OSP z PSP dobrze się dogaduje. Tak naprawdę te formacje nie mogą istnieć bez siebie. Mam przekonanie, że w mocny sposób zasilamy siły PSP, dlatego chcemy być po partnersku i podmiotowo traktowani. Chcemy, żeby z nami więcej rozmawiano i wiele tematów z nami konsultowano.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Nowy szef OSP w Kujawsko-Pomorskiem: - W naszych szeregach są urzędnicy, policjanci, strażnicy miejscy, nauczyciele - Wąbrzeźno Nasze Miasto

Wróć na brodnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto