Właściciel trzymał szczeniaka w skrzyni. Potem wyrzucił na dwór!

Dramatycznego odkrycia dokonały sąsiadki, kiedy pomagały żonie oskarżonego. Skrzynki były w łazience, a dostęp do nich grodziły składowane w pomieszczeniu części samochodowe.

Ich uwagę zwrócił niemiłosierny smród. Świadkowie korzystając z nieobecności pana domu wydostali zwierzę, które chwiało się na nogach i było wyziębione. Dzięki namowom sąsiadek piesek trafił do weterynarza. Ten udzielił niezbędnej pomocy medycznej, wyznaczył termin kontroli i jednocześnie zawiadomił policję. Jednak funkcjonariusze początkowo odmówili wszczęcia postępowania. To prokuratura nakazała zająć się sprawą.

Po wizycie u weterynarza stan zwierzęcia i warunki poprawiły się. Aż do powrotu pana domu, który wyrzucił psa na podwórze. W czasie niepogody zwierzę znalazło schronienie w popsutym wózku dziecięcym. Psa dokarmiali sąsiedzi. Stamtąd został zabrany przez pracowników schroniska. Jeden ze świadków zlitował się i sam przygarnął tego pieska.

Oskarżony nie stawił się na rozprawie. Żona i córka odmówiły składania wyjaśnień.

Przeczytaj także:Chcą sprawdzić, czy masz TV? Nie musisz ich wpuścić!

W poniedziałek nie zapadł wyrok, chociaż zostali przesłuchani wszyscy świadkowie.

- Sąd dopuści dowód z opinii biegłych psychiatrów i psychologów w związku z wątpliwościami, co do poczytalności oskarżonego - stwierdziła sędzia Małgorzata Redmerska-Górna, prowadząca rozprawę. - Świadkowie podali, że oskarżony nadużywa alkoholu.

Sąd przekaże do prokuratury materiały dotyczące drugiego psa małżeństwa.