2-latkę z Brodnicy zabiła sepsa? Rzecznik praw pacjenta interweniuje
Lekarka wizytę zapamiętała inaczej. - Zbadałam dziecko. Nie tak, że zajrzałam w gardełko i stwierdziłam, że to jelitówka. Zbadałam dziecko. Było osłuchane, był sprawdzony brzuszek, objawy oponowe. Wszystko. Nie było żadnych cech jakiejkolwiek ciężkiej choroby. Natomiast takich dzieci, które gorączkują, czy przychodzą z gorączką, jest przecież full – mówiła lekarka rodzinna reporterom. Zobacz też: Dziecko, które wypadło z wieżowca zostało wybudzone ze śpiączki Pani doktor dała matce skierowanie na badania, na które miała udać się z Wiktorią następnego dnia i odesłała kobietę do domu. Niestety, nazajutrz rano doszło do dramatu. Dziecko było sine i zimne. Rodzice wezwali karetkę pogotowia. W brodnickim szpitalu pierwsze słowa, które usłyszeli od lekarki na izbie przyjęć brzmiały: "O, Jezu! To jest sepsa".